1950/4. Jurajskim szlakiem Orlich Gniazd

Dziennik Kola Krajoznawczego Uczniów Szkoły Ogólnokształcącej Stopnia Licealnego im. Kr. Jana III Sobieskiego w Krakowie, Orli lot 1950, nr 1, s.11-26, fot. 1-4, plany 1-3, rys. 1-2.

Orle gniazda styczen 1950Kraków – Ojców 7 lipca
Zaczęły się serpentyny. Autobus przewalał się z jednego skraju drogi na drugi, przechylał i wił się razem ze splotami szosy. Za szybami znikały już równe, jednobarwne pola. Autobus wpadł gdzieś w dół, pociemniało jak za zbliżeniem się wieczoru. Wjechaliśmy w las.
W inną zieleń, nie bladą, przeradzającą się w żółtawy błysk dojrzewających kłosów, a w ciemną, ciężką, rozkołysaną ponad szosą.
Zmrok ustąpił, zieleń rozbiegła się ścianami na boki, zaczęła piąć się w górę, rozdzierać na popękanych złomach skał. Skały nie błyszczały białością w słońcu, dzień był pochmurny, szary, czekający na deszcz.
Pierwszy dzień bez szumu kropel, pierwszy po dwutygodniowej słocie. Jeszcze nie roziskrzony słońcem, jeszcze blady z zasnutym chmurami niebem. W ten dzień wyjechaliśmy na szlak „Orlich gniazd”.
Nie chcieliśmy czekać; może teraz będzie już pogoda.
Ściany doliny rozbiegały się coraz szerzej, mnożyły się skały wśród drzew. Wapienny pył ścielił się cieniutką warstwą na szybach.
Dolina Prądnika – Ojców. Po prawej stronie szosy za drzewami mignęła jakaś stara chatka wsparta o skalną ścianę, dalej było już więcej domów, lecz te są już inne; przypominają trochę wille zakopiańskie gontowymi dachami i ornamentalni na drzewie. — Wyglądają dziwnie obco w tej pełnej skał dolinie. Nie są tak zrośnięte ze skala jak ta pierwsza chatynka.
Autobus nie zwalniając biegu przechylił się na zakręcie i za chwilę jechaliśmy już parkiem. Droga zbliżała się do zielonej ściany doliny. Drzewa znikały w dali coraz wolniej, wolniej, wreszcie stanęły.
Wysiedliśmy. Zza ściany dachu wyglądu wieża zamku.
Ten zamek trzeba opracować. Ścieżka biegnie stokiem góry zamkowej, zachęcająco ściele się prosto do bramy.
Już późno, autobus wyjechał z Krakowa o 13. – Robimy plan zamku. Ale ruiny są zarosłe, szczątki murów znikają pod zielenią trawy i krzaków.
– Którędy szedł mur?
W dół do murów biegną skaty, pod skalami rzeka – Prądnik. Przecież zamek leży na skale. Wciąż szukamy śladów muru. Nie ma. Żeby dobrze zbadać zamek trzeba kopać; trzeba czasu; – my mamy tylko jeden dzień. Szybko biegną godziny. Plan zamku staje się wyraźniejszy, można już mierzyć.
Wieczór. – Kończymy plan, teraz trzeba zrobić opis.
Robi się szaro, ale można jeszcze pisać. Krzaki porastające ślady murów czernieją coraz bardziej i robią się bardzo zamazane i nie wyraźne. W górze bieli się zamkowa baszta.
Bez_tytu³u_6W Ojcowie zmrok zapada jakoś wcześniej. Winne są skały na zboczach doliny. Kartka czernieje, ścielą się na niej stoma opisu.
Ojców – zamek. Powstał za czasów Bolesława Krzywoustego, rozbudował go Kazimierz Wielki, wpadł w ruinę w XIX w. Zbudowany na wzgórzu wapiennym obecnie porosłym lasem. Od strony pd.-wsch. rzeka Prądnik. Zamek wzniesiony w stylu gotyckim posiada jednak drobne ślady przebudowy z okresu renesansu. Materiałem użytym do budowy jest kamień oraz gotycka cegła palcówka w małej ilości.
Do zaniku prowadził od strony zachodniej długi most zwodzony biegnący od sąsiedniego wzgórza aż do bramy zamkowej, wsparty na trzech parach kamiennych filarów. Obecnie w miejscu mostu biegnie nadsypanym terenem ścieżka. Z mostu zachowały się jedynie szczątki czterech filarów. Pierwszy, pojedynczy w odległości 3 m od bramy, drugi w odległości 5 m oraz trzeci i czwarty, równolegle do siebie, odlegle o 5 m od drugiego. Most ten prowadził do bramy, która zachowała się w dolnej części w pierwotnym stanie. Brama gotycka piętrowa, zbudowana na planie prostokąta z kamienia ciosanego i rzadko rozmieszczonej cegły gotyckiej Dolna część sklepiona beczkowo posiada dwa obramienia kamienne o strych łukach. W ścianie sieni, po prawej stronie, głęboka wnęka – ślad kapliczki.
Od strony zach. podpiera bramę wielka szkarpa. Górne piętro, z wyjątkiem ściany zachodniej, zrekonstruowane w stylu pseudo gotyckim. Mieści ona Muzeum Ojcowskie. Od strony wsch. dochodzi do budynku bramy mur z dzikiego kamienia, łączący go ze znajdującym się w pd. części dziedzińca dużym prostokątnym budynkiem mieszkalnym. Z budynku tego pozostały jedynie. bardzo nikłe ślady. W jego ścianie zewnętrznej zachowały się dobrze ślady dwóch szkarp i narożników.
Bez_tytu³u_7Naprzeciw bramy przy pd. ścianie dziedzińca i pd.-zach. rogu budynku mieszkalnego znajdują się szczątki dawnej kaplicy zbudowanej na planie prostokąta. Od budynku mieszkalnego „biegnie” na wsch. mur zamykający od tej strony prostokątny dziedziniec. W części wsch. dziedzińca musiał znajdować się drugi budynek mieszkalny, z którego jednak nie dochowały się żadne ślady. Pośrodku dziedzińca studnia około 35 m głęboka. Ze ściany wsch. zachował się tylko pd. narożnik ze szkarpą. W Ścianie muru pł. sklepione beczkowo okienko, na zewnątrz duża szkarpa. Po stronie zach. na skale dwupiętrowa baszta zbudowana na planie ośmioboku z dużych łomów kamiennych, pokryta stożkowym dachem. Na ścianach jej ślady napraw i rekonstrukcji. Od strony wsch. wejście z nowymi odrzwiami kamiennymi. Wnętrze baszty w kształcie regularnego koła. Na pierwsze piętro wiodą zniszczone bez poręczy schody kamienne. Naprzeciw wejścia 3 wnęki sklepione; środkowa kominek. W jednym z bocznych znajdowało się wejście do lochów obecnie zasypane.
Baszta była prawdopodobnie wyższa. Cały zamek w tym stanie jednak po rekonstrukcji mógłby mieścić w swych salach rozszerzone muzeum ojcowskie.
Baszty już prawie nie widać w mroku, nie słychać brzęku taśmy trącej o kamienie. Zbiegamy ze zamku ścieżką ledwie co jaśniejącą między cieniami krzaków. Widok z okna na zamek,: pierwszy rysunek. Jest już noc, gdy myjemy się w Prądniku. Niebo jest ciemne bez gwiazd. Tylko między skałami.- na zachodzie wydaje się jakby jaśniejsze i miejscami żółtawe. Prądnik szumi na kamiennym progu, Woda jest zimna. Marszczy się pod światłem latarek, błyska i umyka w dal. Wracamy do domu. W Ojcowie nocą jest cicho, inaczej niż w Krakowie.

Ojców 8 lipca.

Bez_tytu³u_8Przed oczyma cisną się zjawy wczorajszego dnia. Przed oczyma błyskają i nikną ostatnie godziny w Krakowie. Autobus stojący na ulicy Pawiej, potem szosa wijąca się, rozdzierająca pola i pagórki hen w dal, w dal na szlak. Co to tak szumi? Szum płynie przez powietrze czasem wzmaga się, nagle to jak gdyby opadał, ale brzmi wciąż, wciąż idzie niezmordowany bełkot. Czy to deszcz? Czy to krople wody sieką w okno? Lepiej nie patrzeć, lepiej zasnąć, zasnąć.
Biegną obrazy inne znów, tłoczą się, nie chcą zniknąć – o jakie wyraźne. Wracamy do Krakowa. Szare mury rozłupane ciosami ulic. Basztowa, autobus staje przed dworcem. Dość tego! Już wystarczy już wiem, już wiem, że wrócimy. Po co?
W pokoju jest jakoś jasno. Z otwartego okna idzie fala chłodu. Szczyty drzew lśnią roziskrzone wyrastającym zza skał słońcem, Parkiem płynie Prądnik. On szumiał.
W Ojcowie słońce wstaje później. Musi się przedrzeć przez skalne ściany. Biegniemy nad Prądnik. Kłębi się woda nierozpalona jeszcze słońcem. Na trawie jest rosa. W parku jeszcze pusto. Coraz więcej słońca. Woda zaczyna błyszczeć, ożywia się, wydaje się, że umyka jeszcze prędzej, szaleńczo boryka się na progu i ginie pod mostkiem.

Jan Samek
III Państwowe Gimnazjum i Liceum im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie.
Obecnie: (II Liceum Ogólnokształcące im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie).

Otagowano , , , , , , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.