1950/6. Szlakiem „Orlich Gniazd”

Orli lot 1950, nr 4-5, s. 71-93, fot. 1-5, plany 1-6, rys. 1-7.

1To było drugie wyjście.
– Jak było w tym korytarzu?
– Ciasno, mokro, ze stropu leciały kamienie. Wcale, wcale! Co chcecie więcej?
Grota Zegarowa znajduje się w dużej grupie skalnej 1,5 do 2 kilometrów na południowy zachód od ruin zamku w Smoleniu. Składa się z długiej podłużnej komory, do której wejście stanowi krótki korytarzyk ułożony prawie prostopadle do jej początkowej części. W środkowej i końcowej części komory poziom jest nieco podniesiony. Z lewej ściany komory głównej wybiega korytarz częściami bardzo ciasny stanowiący drugie wyjście na zewnątrz. Długość jego wynosi około 40 m, a forma zbliżona jest do nieregularnego półokręgu. W jego części początkowej i środkowej odpadu od stropu warstwa wapienia, którego pojedyncze kawały zalegają dno korytarza. Z tych względów przejście nim jest dość utrudnione. Idziemy już ze Smolenia. Szkoda. Tutaj można by zostać dłużej, dalej palić ognisko na zamkowym wzgórzu, dalej chodzić wśród ruin, szukać, rysować.
Droga polna do Pilicy pod górę i w dolinę. Wieża zamkowa w otchłań gnie się, jak w topielisko, coraz głębiej, głębiej znika. Jeszcze czernieje jej szczyt w dali na zszarzałym niebie. Stajemy na stoku wzgórza, koło kapliczki, starej chylącej się ku drodze. Widać stąd w dole Pilicę. Wśród skołtunionych drzew błyskają kościoły niewyraźnie, mętne w mroku. Szarzeje zbóż, ciemnieje drogi biel. Od tulącego się do drzew pilickiego kościoła idzie ciche dzwonienie, jak pobrzękiwanie robaka.
Schodzimy szybko w dół. Droga koło stawu wielkiego jak jezioro. Zielona woda ku brzegowi idzie, coraz ciemniej już. Nad ulicą rosną okapami domy, małe krzywe o wielkich dachach. Ktoś się tam śmieje, ktoś wesoło rozmawia – przecież dziś niedziela, ale miasto śpi. Śpią te małe krzywe domki i śpią w nich ludzie zadowoleni, że takie mają. Pachną kwiaty, czy powiew wody od stawów. Zza drewnianego płotu wychylają się różowe płatki kwiatów. 2Ktoś jeszcze wygląda przez małe okienko w pół zasłonięte doniczkami, ale pewnie i on wnet przymknie je na noc.
– Trzeba zostawić legitymacje, potem wyznaczę panom, gdzie macie nocować. Proszę chwilkę zaczekać. Rodzi się głupia myśl, żeśmy zamącili spokój miasteczka, że bezprawnie wedrzemy się w któryś z tych cichych domów.
Tak na wędrówce masz dużo z bezdomnego psa.

Pilica — Podzamcze 19 lipca

– Zdaje się, że za mało czasu przeznaczyliśmy na opracowanie Pilicy. Policzcie trzy kościoły i zamek, a dziś wieczorem mamy być w Podzamczu.
– Musimy zdążyć, zaraz zaczniemy.
– Tak. chodźmy, niema co czekać.
Przechodzimy na ukos przez rynek pilicki, tu i tam stoją stare domy, w Pilicy wszędzie można spotkać kamienne obramowania okien, wysokie spadziste dachy, szkarpy. Można by tu zostać przez cały tydzień i wciąż byłoby jeszcze dużo do oglądania.
– Czy masz jakieś dane historyczne co do tego kościoła?
– Zaraz wyjmę, o są!
Parafia istnieje tu od 1325 r. Kościół obecny pod wezwaniem św. Jana powstał prawdopodobnie w XV lub XIV wieku. W 1611 roku stał się kolegiatą. Posiadała ona własny herb wyobrażający Feniksa na stosie, a pod nim słońce z napisem „palę się ogniem niebieskim”. W okresie baroku kościół został przebudowany. W 1601 r. Wojciech Padniewski, właściciel dóbr pilickich, dobudował doń kaplicę nazwaną obecnie fundatorską. W XIX w. kolegiatę zniesiono.
Kościół znajduje się, w obrębie miasta Pilicy powyżej zachodniego rogu rynku. Stoi w obrębie rozległego cmentarnego muru z kamienia i cegły. Mur ten na zewnątrz wyższy, wzmocniony jest w rogu południowo-wschodnim potężną szkarpą. W murze znajduje się sześć wejść. Główne wejście z kamiennymi schodami od strony wschodniej. Kościół zorientowany, prezbiterium na wschód, pierwotnie gotycki, przebudowany we wczesnym baroku. Zbudowany z kamienia i cegły. Ściany ozdobione gzymsami i pilastrami. Na ścianie południowej płaskorzeźba barokowa insygniów biskupich, ze śladami zniszczonego herbu kolegiaty w środku. Okna barokowe. Kaplica przytykająca od południa do prezbiterium kryta kopulą z latarnią o 3formach późnego renesansu. Ściana frontowa kościoła zakończona szerokimi pilastrami i gzymsami. Na froncie przytykającej do tejże ściany kruchty dwa herby. Nawa kryta dachem dwuspadowym, blacha. Wschodnia ściana zakrystii bardzo bogato zdobiona herbami pilastrami. Ozdoby w formie stylizowanych liści i gzymsów. Całość wczesno-barokowa. Absyda prezbiterium gotycka zakończona trzema ścianami 8-boku. Na rogach ich trzy wysokie szkarpy. W ścianie tylnej prezbiterium okna gotyckie. Na dachu nawy barokowej sygnaturka. Naprzeciw absydy kościoła piętrowa dzwonnica na planie kwadratu na zewnątrz ozdobiona barokowymi gzymsami i pilastrami. Kryta rodzajem kopuły na kwadracie. W dzwonnicy trzy dzwony bogato zdobione. Opodal kościoła stara murowana plebania. Kościół pierwotny był trójnawowy, z prezbiterium o tej samej prawie szerokości co i nawa główna, po przeróbkach barokowych plan kościoła zmienił się. Nawy boczne posiadają formę kaplic, po dwie z każdej strony stawy głównej. W dawnej nawie bocznej prawej podzielonej na dwie części, zachodnia, do której przytyka kruchta boczna, ma charakter przedsionka. Do prezbiterium od południa przytyka podłużna kaplica fundatorska, od północy zakrystia. Nawa główna dwuprzęsłowa, sklepiona beczkowo o ścianach zdobnych gzymsami i pilastrami. Polichromia barokowa a charakterze ornamentacyjnym i figuralnym, w dolnych częściach ścian nowa. Liczne rokokowe obrazy. Ściany zdobi 12 figur świętych, dwa ołtarze barokowe św. Jana Kantego i św. Barbary. Kazalnica z XVIII w. Chór drewniany rokokowy. Prezbiterium posiada żebrowe sklepienie krzyżowe. W ścianie północnej kamienne odrzwia renesansowe do zakrystii. Ołtarz główny w stylu rokokowym i obrazem św. Jana Chrzciciela. Na ścianach liczne obrazy: Ukrzyżowanie, św. Jan, św. Antoni. Nad wejściem do zakrystii barokowy nagrobek, obok stalle z obrazami na zapleczach. Po bokach prezbiterium rokokowe ławki. Pierwsza na lewo od nawy głównej kaplica Pana Jezusa. Polichromia rokokowa z imitacją wnęk, gzymsów i kartuszy. Ołtarz stiukowy z figurami św. Weroniki i Setnika. U góry Duch Święty, we wnęce środkowej Pasja. Druga na lewo od nawy głównej kaplica Matki Boskiej. 4Dwuprzęsłowa, sklepiona krzyżowo z profilowanymi żebrami. Polichromia z , XVII w. z perspektywiczną imitacją ołtarza na ścianie. zachodniej.
Ołtarz nowy, w ścianie północnej barokowy nagrobek, drugi nad wejściem od zachodu z płaskorzeźbą dziecka. Pierwszy na prawo z nawy głównej obszerny przedsionek, druga kaplica św. Józefa. Sklepiona beczkowo, na sklepieniu i ścianach rokokowych ozdoby stiukowe z obrazami we wnękach. Piękny rokokowy chór z siedmioma obrazami z życia Chrystusa na froncie. Pod chórem stalle w tymże stylu. Ołtarz rokokowy z obrazem św. Józefa. Na ścianie północnej obraz przedstawiający ucieczkę do Egiptu. Między kaplicą   świętego Józefa a południową ścianą prezbiterium kaplica fundatorska kryta kopułą. Polichromia rokokowa z dużym użyciem wazonów i festonów kwiatowych. Ołtarz barokowy we wnęce zdobnej stiukiem ze złoconą rzeźbą Abrahama. W rogach kaplicy barokowej posągi Melchizedecha, Mojżesza, Dawida i Arona. Na ścianie południowej renesansowy pomnik Padniewskich wykuty w czerwonym marmurze. W przejściu do kaplicy św. Józefa odrzwia renesansowe, nad nimi obraz na blasze. Między północną ścianą prezbiterium a kaplicą Matki Boskiej zakrystia sklepiono beczkowo. W niej barokowy ołtarz i obraz fundatorski w tymże stylu. W kruchcie od zachodu odrzwia renesansowe. W przedsionku od strony południowej dwa barokowe obrazy. Sklepienia beczkowe z nieregularnymi wnękami.
– Skończyłeś już opis? Już trzy godziny tutaj siedzimy!
– Tak, skończyłem, myślisz że dałoby się prędzej i tak biegaliśmy.
– Na drugi raz trzeba będzie robić opis w dwie osoby równocześnie, jedna od zewnątrz druga od wewnątrz.
– Spróbujemy.
Obiad w ciemnej restauracji na rogu rynku. Na ścianach wiszą jakieś oleodruki z fantastycznie poszarpanymi skałami i kaskadami wodospadów. Z drugiej izby dochodzi gwar pijących. Ktoś opowiada zachrypłym głosem jak sobie radził z Niemcami.
– Wiecie jakem się zamachnął, jakem nim ciepnął…
5Wychodzimy z restauracji, idziemy opracować kościół OO. Reformatów. Zaczynu padać deszcz, na ulicach robi się błoto, płyną strumienie wody. Nasze bluzki stają się ciemne i sztywne od wody. Pada coraz więcej. Czerwonym dachem kościoła spływają fale wody i z głuchym pluskiem toczą się w dół.
Kościół OO. Reformatów ufundowany został przez Marię Sobieską, wdowę po księciu Konstantym. Znajduje się ort na północ od rynku pilickiego na niewielkim wzniesieniu. Kościół wraz z zabudowaniami i ogrodami otoczony jest murem o formie prostokąta, umocnionym licznymi szkarpami. Kościół znajduje się bliżej wschodniej ściany muru, Od południa przytyka do kościoła jednopiętrowy budynek klasztoru wsparty barokowymi szkarpami. Wewnątrz budynku prostokątny wirydarz. W obiegającym wirydarz krużganku znajdują się stare obrazy przeważnie barokowe. W obręb murów prowadzą od wschodu dwie bramy o bogatych ozdobach na frontach i występach. Jedna na zabudowania klasztorne, druga na podwórze przed kościołem w murze którego znajdują się stacje dość dobrego pędzla. Kościół zbudowany z cegły zorientowany prezbiterium na zachód. Ściany kościoła ozdobione gzymsami i pilastrami. Przed ścianą frontową kruchta z barokową attyką zakończoną trójkątem i dwoma wazonami po bokach.
Poza wejściem głównym w budynku kruchty znajdują się jeszcze dwa boczne od północy i południa. W ścianie frontowej kościoła wnęki z posągami świętych. Okna sklepione okrągło, w tylnej ścianie prezbiterium prostokątne. Kościół kryty dachem dwuspadowym z blachy. Nad nimi barokowa sygnaturka. Jednonawowy z prezbiterium prostokątnym. Od północy przylega do prezbiterium kaplica, druga wraz z małym składzikiem od tej samej strony do nawy. Nawa podzielona na trzy przęsła sklepiona beczkowo. Ściany zdobne pilastrami i gzymsami. Polichromia sklepienia barokowa, ścian nowsza. Chór wsparty na dwóch filarach z prostą ścianą frontową. Na ścianie prawej nawy tablica z napisem łacińskim, medalionem i herbem. Ambona barokowa. Na ścianie lewej dwa skromne ołtarze barokowe, ze słabymi występami gzymsów i pilastrów. W pierwszym od chóru obraz św. 6Piotra z Alkantary w drugim św. Franciszka prawdopodobnie pędzla Czechowicza. Po prawej stronie ołtarz o tym samym charakterze z obrazem św. Małgorzaty. W rogach przy prezbiterium dwa barokowe ołtarze o bardziej rozwiniętych rzeźbach. W prawym obraz Matki Boskiej oprawny w części inkrustowanego biurka M. Sobieskiej, w lewym obraz Chrystusa Ukrzyżowanego a pod nim relikwie św. Benedykta. Kaplica przy nawie wydłużona o płaskim stropie i nowej polichromii. Dwa ołtarze barokowe, główny z obrazem św. Antoniego i boczny ze św. Teresą. Kaplica ta jest prawdopodobnie późniejsza od kościoła. Druga kaplica przy prezbiterium sklepiona beczkowo o dwu przęsłach. Ołtarz barokowy bardzo szeroki a niski. Prezbiterium dwurzędowe sklepione beczkowo. W barokowym głównym ołtarzu obraz Matki Boskiej z tego okresu. W górnej kondygnacji Duch Święty w postaci gołębicy. Polichromia sklepienia może oryginalna a może nowa.
– Nie zdążymy już zmierzyć ruin kościoła Augustianów, ani kościoła św. Jerzego.
– To chodźmy przynajmniej do pałacu Padniewskich.
Dookoła pałacu ciągną się kamienne i ceglane bastiony. Pałac jest bardzo przebudowany, najpiękniejszy jest widok z tarasu ponad pałacowym parkiem, daleko, daleko na drogę na drogę wijącą się do Smolenia.
7– Trzeba już wracać, inaczej ucieknie nasil autobus.
Czekamy na rynku. Zbiera się coraz więcej ludzi. Wreszcie ,i zajeżdża rozklekotany Ziss. Fola ludzi rzuca się do auta, rozpycha, krzyczy.
Jakoś wsiedliśmy. Auto rusza. Robi się ciemno, leje deszcz. Droga idzie pod górę. Silnik warczy coraz silniej, krztusi się i charkocze.
– Nawala mu któryś tłok, mówi Józek.
Wszystko się trzęsie i podskakuje na każdym wyboju. Plecaków nie można zdjąć, nie ma gdzie położyć. Na każdym zakręcie ciągną swym ciężarem na bok łupiąc po głowie coraz to nowego pasażera. Stoimy na drodze, coś się popsuto! Leje coraz lepiej. Aulo taszczy się dalej, dobrze że to z góry. Nie widać nawet, kiedy dojeżdżamy do Podzamcza. Jest zimno jak diabli. Wiatr przynosi, coraz to nowe tumany deszczu. Nic nie widać, pod nogami chlupie błoto.
– Gdzie tu Sołtys?
– Czwarta chałupa od drogi.
Przełazimy przez jakieś pagórki, kałuże wody. Trzeba długo dobijać się do drzwi – śpią. Nareszcie włazimy do stodoły. Szparami gwizda wiatr. Będzie wesoła noc.

Podzamcze 20 lipca.

Stodoły mogą być różnego rodzaju. Mogą mieć ściany murowane z kamienia, cegły, czy wzniesione z drzewa. W drewnianych ścianach są częste szpary, ot tak dla przewiewu. Czasem szpary są małe a czasem takie, że i wyjść nimi można przy dobrej woli. Nasza stodoła w Podzamczu była tego ostatniego rodzaju.
W nocy budzi przeciągłe skrzypienie belek i zimno. Wiatr drze się szparami do środka, toczy wokół ścian, zakręca i znów wraca. Coraz to nowy idzie coraz mocniejszy wiatru zryw. Trzeszczą belki, cała stodoła skowyczy pod uderzeniami. Jest tak zimno, że nie można zasnąć. Czasem dzwoni ciszą długa chwila, to znów nadejdzie tak straszny huk wichury, że cała stodoła zdaje się rozpadać w kawały, łamać, walić. Noc podzielona nie na godziny, ale na zrywy wichury, ciągnie się długo, długo. Dopiero nad ranem, gdy zajaśnieją wśród belek szpary, można zasnąć. Ranek jest szary, brudny i zamglony.
– Weź swoją celtę, pójdziemy na zamek!
Wśród mgły majaczą ruiny Ogrodzieńca. Skały są mokre, śliskie. Wiatr kręci się dokoła, chce omotać i pchnąć na głazy dziedzińca.
Trochę się rozjaśnia, może da się zrobić zdjęcie?
– Zaczekaj jeszcze.
Zamek w Ogrodzieńcu powstał w wieku XIV a rozbudowano i przerobiono go gruntownie w roku 1510 za Bonerów. Następnie przechodzi Ogrodzieniec w ręce rodziny Firlejów a potem Warszyckich. Z końcem wieku XVII coraz hardziej upadu i zamienia się w ruinę. Jest to jeden z 8największych zamków w Polsce. Ma charakter wielkopańskiej rezydencji obronnej. Całość zamku składa się z trzecia części, zbudowanych na różnych wysokościach i przedzielonych dziedzińcami. Najwyżej położona jest część środkowa. Posiadała ona kilkanaście komnat z oknami od zachodu i od dziedzińców. W tej części zamku znajdują się trzy wieże połączone pierwotnie wysoko położonymi gankami. Najlepiej zachowana jest wieża zachodnia posiadająca u szczytu arkadki ceglane wsparte na kroksztynach z kamienia. Jak i cały zamek wieża ta nie posiada dachu. Podobne zakończenie miały, dwie pozostałe wieże. W basztach izdebki sklepione beczkowo ze strzelnicami. Baszta, w której dolnej części znajduje się brama wjazdowa, zbudowana na podstawie kwadratu, przechodzącego od pierwszego piętra w koło. Brama wjazdowa wąska, z drzwiami kamiennymi o formach wczesno-renesansowych. Nad nią kartusze z herbami Bonerów. W oknach baszt nad bramą wjazdową ślady renesansowych obramień kamiennych. Na jednym z jej górnych pięter znajdowała się kaplica 9zamkowa. Z kaplicy tej zachowały się jeszcze ślady gotyckiego sklepienia w postaci szczątek żeber kamiennych, oryginalnie żłobkowanych. W ścianach baszty liczne strzelnice w kształcie odwróconej dziurki od klucza wykute w kamieniu. Wejście przez basztę na obszerny dziedziniec. Od północy przerwę między skalami zamyka skrzydło pałacowe. Skrzydło łączy się z środkową częścią zamku murem i przejściem obronnym. Cała ta część północna posiadała rodzaj hurdycji, po której zachowały się ślady wsporników. Południowa część zamku posiada daleko wysunięte skrzydło, od dołu rozczłonkowane głębokimi wnękami. Dolne piętra skrzydła maja wzdłuż wąskiego sklepionego korytarza wnęki opatrzone strzelnicami. Wszystkie piętra byty połączone zrujnowanymi dziś schodami kamiennymi. W późniejszych przebudówkach dostawiono nowy mur obronny tworząc dziedziniec. Mur ten posiadał dwa szeregi strzelnic. Ze względów obronnych także połączone są dość wysokim murem skały koło zamku. Takie same znaczenie posiadał mur u stóp wieży zachodniej. Cały zamek znajduje się w złym stanie i wymaga szybkiego zabezpieczenia.
– Wejdźmy do jakiejś dziury! Tutaj tak strasznie wieje, że zupełnie nie można rysować!
Gdzieś z boku nadlatuje znowu wiatr, skowycze i zawodzi po pustych komnatach, spada w dół, zawija po korytarzach. Hula wśród skał i kamieni. Wsuwamy się wąską szczeliną, do na wpół zasypanej piwnicy. Maciek siada na zwalisko gruzów i opiera głowę o mur.
– Tu jest przynajmniej trochę cieplej. Ale pogoda, niech was nie znam!
– No ciepło nie jest, ale może być jeszcze gorzej.
– Cicho bądź! Czego ci jeszcze potrzeba? Żeby padał śnieg, czy co!
Zmarzłem na kość tam na skałach.
Na miałkim gruzie można się nawet położyć.
– Co jest tam dalej, popatrz no Kocie?
– Nic, zasypana piwnica i tyle.
Józek podnosi się.
– No i jak, zostaniemy jeszcze tutaj? Ile zrobiłeś rysunków?
– Trzy, więcej się nie dało, można się wściec rysując na takim wietrze.
Biegniemy zboczem góry. Migocą wodą kupy gruzów i kamieni. W dole wiatr wydaje się słabszy.
10– Może oglądniemy kapliczkę, jest tu koło studni.
Otwarta. Kapliczka jest barokowa, zbudowano z cegły na planie prostokąta z półokrągłą absydą od zachodu. Pośrodku trójspadowego dachu sześcioboczna sygnaturka zakończona kopułką. W ścianie frontowej wejście z odrzwiami kamiennymi.
Wewnątrz sklepienie beczkowe z dwoma lunetami. W ścianie absydy trzy wnęki. W nich barokowe figury: Matki Boskiej, Aniołów i Matki Boskiej z Chrystusem.
W dni słoneczne szkoda czasu na sen, ale gdy pada deszcz, od pól biegnie wiatr – lepiej zasnąć. Może wtedy przyśni się słońce przeplatające się promieniami pośród drzew. Sen prowadzi w jakiś inny świat, spokojny, daleki — przyjemny…
Tadek pochyla się ostrożnie i za chwilę wraca w krąg światła pod ścianę.
– Mówcie ciszej, on już zasnął.
– Słyszałam, że nie spał w nocy. Przykryj go kocem!
Tadek wraca z jakąś niewyraźną Miną
– Kot ma jakiś przyjemny sen. Zupełnie jakby się uśmiechał.
– Przynajmniej przez sen się śmieje. Ciekawym co mu się śni?

Podzamcze – Ogrodzieniec – Kromołów 21 lipca.

Spośród konarów drzew wyrasta w dali kościół. Już coraz bliżej, coraz bliżej. Wyraźny, biała wieża świeci, nie jak ruiny zamku w mgle. Wzdłuż drogi jasny mur wybłyska, blisko już tu.
– Posłuchajcie, zmieniamy sposób opracowania kościołów. Po co pisać osobno wszystkie rodzaje sklepień i polichromii. Najlepiej będzie, gdy kaplica, nawa czy prezbiterium będzie stanowić osobną całość. -Wszystko to bardzo ładnie, tylko żebyśmy w ten sposób nie robili opisu dwa razy dłużej.
-Ty chciałbyś policzyć wszystkie kamienie w kościele!
– Nie przesadzaj, zresztą zaraz zobaczymy jak to wyjdzie.
Początkowo kościół w Ogrodzieńcu był drewniany. Obecny pochodzi z roku 1787 i jest fundacji dziedzica Ogrodzieńca, Józefa Jaklińskiego. Kościół znajduje się w obrębie osady Ogrodzieniec, po lewej stronie drogi z Podzamcza. Otacza go czworoboczny mur ułożony równolegle do drogi. W ścianie Zachodniej brama barokowa. Od południa i w rogu południowo-zachodnim, dwa mniejsze wejścia. W ścianie północnej muru, na wstępie, figura św. Jana Kantego. Przy ścianie południowo – zachodniej drewniana dzwonnica kryta czterospadowym dachem, w niej nowy dzwon.
Kościół jednonawowy zorientowany prezbiterium na wschód, nad nawą główną posiada wieże na podstawie kwadratu. Zbudowany z kamienia wapiennego z małym użyciem cegły. Ściany dzielone pilastrami na pola, liczne gzymsy, szczególnie pod dachem. W ścianie frontowej wejście zamknięte pełnym łukiem. Nad nim malowidło Wniebowstąpienia. Dwie wnęki z drewnianymi figurami św. Floriana i Wawrzyńca. U szczytu ściany frontowej dwie małe attyki łączące ją z wieżą. Wieża na kwadracie, wyrasta z dachu nawy nad kruchtą. Kryta blachą, szczyt na podstawie ośmioboku w kształcie ostrosłupa, który to element powtórzony jest po raz drugi w zmniejszeniu, a dopiero na nim jest kopulaste zakończenie. Na wieży dwa dzwony. W ścianie południowej prezbiterium wejście boczne przez kruchtę na kwadracie. W rogu między prezbiterium a nawą ,od strony południowej zakrystia prostokątna z wejściem od zachodu. Prezbiterium zakończone płaską ścianą, z prostokątnym występem w środku. Między ścianą północną nawy a prezbiterium przybudówka bliźniacza w architekturze z zakrystią. Okna sklepione łukiem lub prostokątne. Całość ozdób zewnętrznych późno barokowa. Dach dwuspadowy z sygnaturką. Kruchta główna sklepiona beczkowo.. Z niej na lewo wejście na wieżę, na prawo do składziku sprzętów kościelnych. Nawa główna trzyprzęsłowa, sklepiona beczkowo. Polichromia prawdopodobnie nowa z medalionami świętych w lunetach. Chór wsparty na dwóch filarach z rokokowymi ozdobami roślinnymi i wazonami. Ambona także rokokowa utrzymana jak i chór w barwach pastelowych. Naprzeciw ambony, we wnęce, chrzcielnica z tego samego okresu, kamienia w kształcie wysmukłego . kielicha. Konfesjonały także rokokowe z obrazami na zapleckach, źle odnowione. Ołtarze barokowe w liczbie czterech, wszystkie w jednym charakterze. W ołtarzu znajdującym się w lewym rogu przy prezbiterium, obraz Matki Boskiej, w górnej kondygnacji Św. Stanisława. W prawym ołtarzu obraz św. Franciszka (nowy), u góry św. Wawrzyńca. Dwa pozostałe ołtarze znajdują się na obu ścianach nawy w  środkowym przęśle. W prawym obrazy barokowe: św. Walentego i Jana Kantego u góry, w lewym św. Antoniego i Jana Nepomucena, W rogu północno-zachodnim obraz Chrystusa z XVII w. Kruchta południowa zbudowana na kwadracie, sklepiona beczkowo, w niej Pasja drewniana o charakterze ludowym. Prezbiterium zasklepione beczkowo, jednoprzęsłowe. Polichromia nowa, na sklepieniu w elipsie malowidło Chrystusa w otoczeniu Aniołów. Na prawo drzwi do zakrystii sklepionej beczkowo. Ołtarz główny w stylu rokokowym z parami perspektywicznie ułożonych kolumn po bokach, zakończonych złoconymi ślimacznicami. Środek ołtarza zajmuje głęboka prostokątna wnęka, w której znajduje się barokowy obraz, przedstawiający Objawienie na Górze Tabor. Oświetlają go dwa podłużne okna niewidoczne od wewnątrz kościoła. Nad wejściem do zakrystii dzwonek umieszczony w drewnianej rzeźbie przedstawiającej gołębia.
Droga idzie poci górę, szeroka, środkiem tylko wyjeżdżona, trawą zarosła. U boków zaledwie co posadzone drzewa. Nadlatuje wiatr z tumanami deszczowej piany, uderza, siecze strumieniami wody.
– Czy dojdziemy dziś do Morska? Nie możemy przedłużać czasu trwania obozu.
– Powinniśmy dojść. Zależy czy kościół w Kromołowie jest duży. Pod wieczór dochodzimy do Kromołowa. Kościół jest duży, kaplice boczne, wieża.
– Kiedy to wszystko opiszemy?
– Tylko notujcie prędko, spróbuję dyktować jednocześnie opis wewnętrzny i zewnętrzny.
– Nie potrafisz!
– Zobaczymy!
W środku ciemno. W szarej ćmie kaplicy dźwigają się w górę schody, Co tak miarowo uderza? Kto tu jest! Mrok. Skrzypią drewniane schody, to z okapu toczy się kropla za kroplą, struga wody wybija czas.
Kościół w Kromołowie powstał prawdopodobnie w okresie późnego gotyku, rozszerzony i przebudowany w baroku. Znajduje się w obrębie osady Kromołów pośrodku wielobocznego muru. W części zachodniej muru bramka na plebanię, w ścianie północnej. główne wejście, w rogu – południowo-wschodnim wyjście na cmentarz. W występie muru kapliczka, w niej drewniana figura św. Wawrzyńca o cechach ludowych. Kościół jednonawowy z wieżą nad nawą, trzema kaplicami po bokach i licznymi dobudówkami. Zbudowany z kamienia i cegły. Prezbiterium zorientowane na wschód. Do ściany frontowej nawy przytyka wieża na podstawie kwadratu. W jej dolnej części kruchta z głównym wejściem podzielona na trzy kondygnacje, zakończona ostrosłupem na podstawie ośmioboku. Do południowej ściany nawy głównej przytyka kaplica Matki Boskiej (św. Andrzeja) i składzik. Prezbiterium zakończone trzema ścianami ośmioboku ze szkarpami na rogach. W ścianie wschodniej prezbiterium oszklona wnęka z figurą Matki Boskiej. Od strony wschodniej przytyka do prezbiterium zakrystia na planie prostokąta. Do północnej ściany nawy przytyka kaplica św. Izydora i druga Serca Pana Jezusa.
Na ścianie północnej kaplicy św. Izydora tablica z historią kościoła w dwu ubiegłych stuleciach. Od tejże strony przytyka do kaplicy mała przybudówka.
11Ściany kościoła i kaplic ozdobione gzymsami, okna barokowe sklepione okrągło. Kruchta pod wieżą sklepiona płasko z wejściem na chór po lewej stronie. Nawa główna także sklepiona płasko z polichromią rokokową naśladującą kasetony i gzymsy oraz zawierającą także malowidła figuralne. Chór wsparty na dwóch kolumnach z dwunastoma obrazami świętych na froncie. Ambona czarna ze złoceniami – klasyczna. W rogach nawy przy prezbiterium dwa barokowe ołtarze o identycznych formach. W prawym u dołu obraz św. Franciszka, nowy, w górze barokowy św. Stanisława. W lewym św. Antoni. Na lewo kaplica św. Izydora sklepiona krzyżowo z pilastrami w rogach. Polichromia sklepienia z medalionami świętych i ornamentem roślinnym. Ołtarz z XVIII w. z rokokowym obrazem pośrodku. Kamienna barokowa chrzcielnica. Z kaplicy wejście do kruchty znajdującej się między nią a wieżą. Kruchta sklepiona płasko, w niej chrzcielnica kamienna gotycka. Po prawej stronie nawy kaplica św. Anny o architekturze podobnej do kaplicy św. Izydora. Sklepienie krzyżowe, polichromia ornamentyczna z medalionami w których znajdują się postacie świętych. Ołtarz klasyczny. W lewej ścianie kaplicy piękny klasyczny nagrobek w formie obelisku. Ołtarz główny o dwu kondygnacjach z dolną podzieloną na trzy pola. W polu środkowymi obraz Matki Boskiej, drugi spuszczany św. Mikołaja. W niszach postacie świętych u góry anioły. Zakrystia czworoboczna sklepiona krzyżowo z siedmioma portretami duchownych. Drzwi do zakrystii stare z oryginalnym zamkiem. Nad zakrystią empora z widokiem na kościół. Ciemno już jest gdy wychodzimy z kościoła. Bełkot wypływającej tu na rynku Warty miesza się z szelestem deszczu.
– Do Morska pojezierny już jutro. Zanocujemy tutaj, w stodole, na probostwie.
– Już załatwiłem wszystko. komunikuje Maciek.
– To dobrze chodźmy do tej stodoły.
Deszcz wciąż się sączy na ziemię. Jak w jesieni. Trudno nawet rozwiązać plecak i rzucić tam na rosnącą pod krokwią górę siana śpiwór. Wejście na siano wydaje się strasznym wysiłkiem. Może lepiej zasnąć tu, oprzeć się o belki. Przed oczyma wije się obraz jakiś, czy to już sen? Powieki rozwierają się z trudem. Nie tu nie można spać, trzeba wyjść na górę. Walimy się na siano. Wrota są wpół otwarte.
– Kto zejdzie żeby zamknąć?
Po co układać się wygodniej. Można spać i tak. Dosyć już na dzisiaj. Za belkami ścian szemrze deszcz.

Kromołów – Skarżyce – Morsko – Góra Zborów.  22 lipca

Po twarzy spływa woda, krople spadają na ziemię, jakoś powoli, jakby niechętnie. Wciąż trzymają się prawej strony policzka. Co chwila. odrywa ich kilka nowy powiew wiatru, lecz płyną nowe. Twarze są mokre, wszystko ciemnieje od nadmiaru wody, staje się ciężkie i sztywne. Droga nie jest bielistą, kolącą w oczy wstęgą. Droga jest inna, błotnista, wzdęta grudami mokrego piachu, deszczowa. Znów podmuch wiatru, znów prysk tysiąca kropel, znów lodowaty wiatru ziąb. Środkiem drogi kręci się, bulgocze, kluczy, jak psiak strużka wody. Tam od zachodu. znów gną się drzewa, drętwieją i chylą się ku ścierniskom kopice. To nadlatuje nowy powiew wiatru. Pustą w dal, leniwie pnącą się drogą idziemy pod falami deszczu. Za chwilę już się nie da iść. Polami mknie szaleńczo wicher, nad drogą przewalają się tumany wody. Dmie coraz silniej, rozsypują się kopy siana na polach. Każdy krok jest dzikim wysiłkiem mięśni. Wśród drzew są domy, wśród drzew kościół – Skarżyce. Biała wieża wcięta w deszczowe smugi.
– No jak opracujemy go? Tak czy tak wszystko jest mokre. Kościół w Skarżycach powstał w wieku XVI. Znajduje się na wschód od wsi Skarżyce na 12niewielkim wzniesieniu. Otacza go czworoboczny mur kamienny. Wejście w ścianie południowej. Do ściany północnej budynek dawnej kaplicy prostokątny kryty dwuspadowym dachem. Wewnątrz na ścianach ślady polichromii perspektywicznej i figuralnej. Kościół trójnawowy. Nawy boczne zakończone okrągłymi kaplicami, absyda prezbiterium przechodzi na sposób tychże kaplic także w koło. Przed frontem kościoła wieża. Kościół zbudowany z cegły tynkowanej. Wieża na podstawie kwadratu. Jej dolna część stanowi kruchtę. W wejściu odrzwia zamknięte pełnym łukiem. Wieża o trzech kondygnacjach, dawniej kryta gontem, obecnie płaskim stropem betonowym. W najwyższej kondygnacji trzy dzwony. Na szczycie znajduje się szereg drewnianych figur Świętych, najstarsza Chrystusa o cechach gotyckich, pośrodku przykrycia zniszczona Pasja. Po obu stronach wieży dwie prostokątne przybudówki. Nawa kryta dachem dwu spadowym z dachówek. Kaplice po obu stronach prezbiterium posiadają przykrycia w kształcie ściętych stożków. Prezbiterium zakończone półokrągłą absydą krytą kopułą z latarnią na ośmioboku. Od północy przytyka do kościoła w rogu przy kaplicy bocznej prostokątna zakrystia. Ściany kościoła podzielone pilastrami i gzymsami. Kruchta główna o nowym sklepieniu, boczna sklepiona beczkowo.
Nawa główna sklepiona beczkowo podzielona pilastrami na dwa przęsła. Po bokach dwie szerokie arkady do naw bocznych. Polichromia rokokowa z ornamentacją roślinną, na sklepieniu widoczne elipsy z malowidłami figuralnymi. Chór klasyczny z wygiętą ścianą. frontową ozdobioną pięcioma wazonami. Kazalnica także klasyczna. Nawy boczne bardzo wąskie dwuprzęsłowe sklepiane krzyżowo. Polichromia jak w nawie głównej. Na ścianach stacje XIX w. wykonane techniką graficzną. Ołtarze klasyczne zeszpecone przemalowaniem. W ołtarzu nawy lewej obrazy św. Jana Kantego i Matki Boskiej, w prawym obrazy św. Floriana i Serca Jezusowego (nowy). W przejściu do prezbiterium dwa konfesjonały o charakterze klasycznym Ołtarz główny z rowkowanymi kolumnami i pilastrami, klasyczny. W środku obraz Matki Boskiej z XIX w. przysłonięty obrazem przedstawiającym Trójcę Świętą poniżej której umieszczone są postacie. św. Wojciecha i św. Stanisława. Na kuli ziemskiej pod Bogiem Ojcem mapa dawnej Polski z XVII w. Na antypodium rzeźba w drzewie Ostatniej Wieczerzy.
Prezbiterium zasklepione kopulą. Polichromia rokokowa. Na prawo od prezbiterium kaplica św. Jana Chrzciciela, o kształcie zbliżonym do koła sklepiona kopułą. Polichromia zabielona. Ołtarz klasyczny z obrazem Matki Boskiej Śnieżnej. Koło ołtarza chrzcielnica z XVIII w. Naprzeciw o identycznej architekturze kaplica Bożego Narodzenia. W ołtarzu obraz Narodzenia Chrystusa. W tejże kaplicy szafa z ornatami haftowanymi w emblematy męki Pańskiej. Zakrystia sklepiona beczkowo z wyjściem na zewnątrz.
W oddali majaczą poszarpane skał gromady. To Okiennik.
– Wiecie, tam ty tych skałach są jakieś groty.
– Warto by je zobaczyć.
Tadek strzepuje kropię deszczu z peleryny. –
– Tak z pewnością. Ślepy jesteś czy col Nie widzisz że każdy ma już trochę dosyć, tylko nikt tego nie mówi.
– Do diabla z tą pogodą, gdyby nie ona wszystko byłoby inaczej. Musimy jak najprędzej dojść do schroniska w Górze Zborów, inaczej wykończymy się na tym deszczu. Nie, chodźmy już!
– Ale ty jesteś mokry!
– To wtedy tak zmokłem jak opisywaliśmy kościół.
Schodzimy po schodach z wieży. Trochę się przejaśnia, idziemy do Morska. Kamienistą, polną drogą w las. Sosny. Zieleń jest ciemna, narosła wilgocią, pełna i zgrubiała. Dalsze drzewa uciekły w głąb lasu, widać tylko te u drogi. Skręcamy w lewo. Koło lasu na stoku wybiegają z trawy dwie skały jak sprzęgnięta paszcza potwora. Ścieżki, polanka.
Czy to już tu? Coś blysło wśród drzew to folwark przy zamku. Prędzej przedzieramy się przez krzaki. Polem łubinu, miedzą – jak tu pachnie.
To już ogród, jakieś kwiaty, klomby, barwiste płatki i ten zapach. Chwila w gorącej dymnej kuchni i znów wychodzimy. Do ruin zamku.
13Zamek w Morsku został wzniesiony przez ród Toporczyków. Znajduje się na niedostępnej skale wapiennej 3 km. na północ od wsi Skarżyce. Obecnie zuchowaty się tylko szczątki murów. W 1939 wzniesiono u stóp zamku folwark, który częściowo stoi na fundamentach zamkowych. Do ruin prowadzi ścieżka obiegająca dolną część skały. Cały zamek posiada kształt wydłużony zorientowany południkowo. Brama, z której nie zuchowaty się żadne ślady, musiała znajdować się w ścianie zachodniej. Wejście prowadziło dalej wzdłuż zachowanego do dzisiaj muru, Tu na pierwszej platformie znajdował się dziedziniec zanikowy ograniczony od południa murem wysokości 1 m. Do rogu południowo-wschodniego dochodzi górne piętro folwarku. Z dziedzińca W kierunku północnym prowadzi przejście do dużego prostokątnego budynku mieszkalnego.
Brak studni.
Taśmę porywa wiatr i odrzuca od ściany.
– Zupełnie nie można mierzyć, skarży się Maciek.
Będziemy musieli odliczać poprawkę na wiatr.
14Rysunki robione na deszczu mają jakieś blade barwy.
Idziemy znów lasem, drzewa są ciemniejsze niż przedtem. To rozrosłe w górę granatowe sosny z puszystą sierścią. Potem łąki ciemno zielone mokre wśród wzgórz z głazami i lasem. Szeroka wiejska ulica.
Z boku wysuwają się nieśmiało chaty, bielone z zielenią mchu na strzesze. W oknach czerwienią się kwiaty, te z bibułki, tamte żywe.
Jest coraz ciemniej od deszczowych strug. Już tylko polna droga. Brzegiem jej czerń sosen i wiklin giętka zieleń. Za muślinem kropel drewniany dach kapliczki i mur. Ostatni wiatru zryw, ostatni deszczu kłąb.
– Czy to tu?
Tu, chodźcie!

Góra Zborów 23 lipca.

Białe ściany, drewniany strop.
Nie! Tu nie ma żadnych ozdób. Deski, ściany w kwadrat, wszystko jakieś dalekie. zamglone. Nie to nie nawa kościoła, który trzeba opisać, tu nie ma polichromii, obrazów, splątanych między sobą wieków.
To już dzień, trzeba wstawać. Znów pokój jawi się wysokim kościelnym stropem. Nikną ściany schroniska Barokowe ołtarze drżące z wysilenia w wygięciu rzeźby, stiuki, to opisywanych kościołów zwidy. Przed zamkniętymi oczyma mkną słowa, migają postacie, chwile, minuty wczorajszego dnia. Jest jakoś przyjemnie w tym półśnie. Wszystko się widzi i słyszy ale wciąż jakby poprzez senny mrok. Wracają dawne chwile.
Dziś nie pójdziemy nigdzie dalej. Dzień odpoczynku, dzień bez nowych widoków, bez rosnącej drogi przed nami, czas będzie się. Dzielił na jedzenie i sen.
– Chodź podyktujesz kronikę, potem nie będę miała czasu pisać. A gdzie jest Maciek, nie widziałeś go? Chciałam mu powiedzieć żeby wyniósł na pole swój śpiwór. Jest zupełnie mokry po wczorajszym deszczu.
Na schodach słychać rozmowę. Ktoś się śmieje. To wracają Maciek z Tadkiem.
– Wiecie mówiłem z synem gospodyni. Opowiadał, że tu w Górze Zborów są jakieś groty. W niektórych nawet podobno są jeszcze stalaktyty. Może byśmy poszli?
– Czy wy nie możecie przez godzinę choćby zostać w domu i trochę odpocząć? Wczoraj widziałam jacy byliście zmęczeni.
– Przecież nic się nie stanie, jak nie pójdziemy do jednej groty.
Tadek siedzi na parapecie okna i przechyla się na zewnątrz.
Wczoraj to był wyjątkowy dzień. Pogoda pod psem, długa trasa i kupa roboty. Dzisiaj wstaliśmy o ósmej i co mamy do roboty przez cały dzień? Dosyć odpoczniemy. A zresztą możemy…
To „możemy” Tadek przeciąga niesłychanie długo. Po tym milowym „możemy” będzie trzeba powiedzieć „nie iść”.
– Jak chcecie to idźcie, ale ja nie mam czasu.
Do rozmowy wtrąca się Józek.
– Tak, ciekawym co jest do roboty?
– Nie, tak dobrze nie będzie, pójdziemy wszyscy.
Tadek robi strapioną minę. Tak smutną, że wprost nie można na niego patrzeć.
– Widocznie jest przyjemniej, jak nas nie ma.
– Tak, mamy iść sami.
– Ależ dajcie spokój, pójdę z wami. Przecież wiecie o tym doskonale, że wszędzie chodziłam czy to na zamek, czy do groty. Tylko że naprawdę byłoby lepiej żebyście odpoczęli.
– Wrócimy prędko, jeszcze jest zupełnie jasno.
– A co będzie z kroniką?
– Napiszemy ją teraz, pójdziemy dopiero za godzinę. No dyktuj Kocie! Co jesteś taki smutny? Prędko skończymy i pójdziemy oglądać te groty. Może zobaczymy jakieś stalaktyty. O takie, dużo, widzisz, już się śmiejesz. No mów! Którego to było wtedy?
Zbiegamy po schodach.
Gromady skał tłoczą się jedne koło drugiej, gniotą rozpychają – Góra Zborów. Wśród skał szczelina.
Wejdziemy! Trzeba pełzać między dwoma głazami i dalej snuć się w dół wąskim pęknięciem, Brzegiem skalisty wyrąb. Cicho.
Spod stóp idącego od wejścia Maćka usunął się kamień. Leci! Grzechoce po .ścianach bliżej, bliżej! Wzrok szaleńczo biega po występach skał. Dokąd? Wcisnąć się w skałę, może przemknie! Z głuchym łoskotem głaz uderza o skalną ścianę i staje. Jeszcze wije się ostatnim błyskiem siły jak znagla osadzony koń. Teraz leży już spokojnie – martwy.
Za chmurą zachodzi słońce nie szkarłatem, lecz blado, na deszcz.
Wzgórzem u naszych stóp, jak oka ślad, bielista droga idzie ku nowym skał rodzinom. Pośród kamieni błyskają odłamy spatu. Wokół w dół i tam daleko skaliste złomy, skaliste rozsypane płaty. Białe ułomki wapienia rwą się do góry, to znów toczą bielistymi strugami po zboczach. Przygniata potęga ogromu skał straszliwym ciężarem kamienia, za skałami snują się rozdarte strzępy mgły. –
– Wiesiek! Chodź tu do nas.
– Coście chcieli? Byłem tam na tej skale. Tu jest naprawdę ładnie.
– Chodź z nami do kopalni tam na dół.
– Czy zdążymy? Już jest późno. Jestem głodny.
– Ależ zaraz wrócimy. No tylko prędko, na dół.
– Tylko uważajcie! Dobrze? – wołamy już z daleka. Zielenisty stok wyszyty trawą. Prędzej! Bełkocze strumień kamieni spod nóg. Lecą w dół coraz prędzej i prędzej.
– Zaczekajcie tutaj! Woła Maciek skręcając między skały na prawo. Może to już łam.
Stajemy pod grubym świerkiem podartym od wiatru, Słychać tylko gwałtowne pulsowania oddechów i szmer mknących po zboczu kamieni.
– Chodźcież tu prędzej, znalazłem tą kopalnię. Mietek spogląda do góry.
– No nie mówiłem, że on ma psi węch. Ruszaj się Kocie. Tędy będzie bliżej.
Daszek z bali, gałęzie drzew zwalone na kupę, Biel skał w zapadającym zmroku.
– Co się tak pali? Co tak łomocze w latarek błysku?
Wydarte jaskini leżą zwalone na kupę stalaktyty. Skrzą się i migocą w mroku.
– Kocie schodź w dół! Ty zawsze pchasz się pierwszy do każdej jaskini.
– Zaraz, zaraz, nie pali się.
Światło latarki niespokojnie biega po kamieniach. Lecz te nie są martwe, kamienie żyją. Za każdym błyskiem latarki budzą się z martwoty, rwą z siebie światło, rwą kryształowe blaski i rzucają nam pod nogi.
– Patrzcie! Patrzcie na to nasze bogactwo!
Coraz więcej blasków. Coraz więcej złota i kryształów. Kopalnia lśni spadem.
– Tam jest jeszcze jakieś przejście. Tylko spieszcie się.
Zwarta w sobie szczelina. Kamienie stropu ostrzegają chrzęstem żwiru. Wszędzie wokół faliste, kryształowe zwoje przekładane brązem i bielą. Wszystko się skrzy, wszystko pali jak w najgorętszy dzień.
– Już dość. Wracamy!
Znów zbocze, znów białe głazy. Schronisko. Kończy się dzień, dzień odpoczynku. Idziemy poprzez czerń pola do. studni. Światło latarki oświetla maleńki krążek wody pośród pierścieni ścian. Krążek faluje, oczyma błyska, marszczy się, zalewa się srebrem i czernią. Czarna noc. Gdzieś tam wysoko czai się kilka iskierek. gwiazd.
– Czy nie jest przyjemnie? Tak, ale przyjemnych chwil nie trzeba przedłużać.

Góra Zborów – Bobolice – Mirów 24 lipca.

Niknie tam w dali góry szczyt, nikną ostatnie skały, już las, już leśna droga po piasku wije się. Na piaskach rosną sosny, skręcone pnie, droga wije się coraz bardziej.
– Czy dobrze idziemy?
W prawo, w prawo trzeba.
Potem jałowce, długie pole. Idziemy do zamków w Bobolicach i Mirowie. Droga się wzdyma. Pagórki idą wzwyż, płyną cyplami pól, brzęczą strumieniem dróżek. Skręcamy w lewo, brzegiem pól łubinu kwitnącego żółto, żółte, łubinowe pole. Czernieją okna, ściany w gruzach, pęki skał z murami zrosłych. Ostry ułamek muru pnie się ku górze, płaszczy w słonecznym iskrowisku. Idziemy brzegiem muru, gruzowym usypiskiem w dół na skalny brzeg.
Biegniemy brzegiem muru przez fosę, dalej. 15Teraz gdyby się oprzeć o mur przywrzeć twarzą do zimnych kamieni i patrzeć tam na zamkowe skały… Wybłysnęłyby dzieje zamku, wyrosłyby przed oczyma lata w potędze i lata w gruzów grzechocie.
Zamek w Bobolicach powstał w XIII w. a umocniony i rozbudowany został za Kazimierza Wielkiego, który oddaje go księciu opolskiemu. Po Opolczyku zamek wraca do dóbr królewskich i następnie przechodzi w ręce Myszkowskich, którzy podnoszą go do wysokości trzech pięter. Upadek warowni datuje się od czasu najazdu szwedzkiego, w czasie którego został doszczętnie spalony. Wzniesiony jest na stromej wydłużonej skale wapiennej zorientowanej południkowo. Zbudowany w stylu gotyckim z układanych nieregularnie kamieni wapiennych, posiada ślady przebudowań z okresu renesansu. Zamek częściowo posiada mury obronne od strony wschód-zachód, od północy i południa dostępu broniły strome skały. Od strony wschodniej znajdują w murze słabe ślady bramy wjazdowej. Prowadziła ona na dziedziniec, który zajmował południową część wzgórza, część północną zajmowały budynki mieszkalne. Posiadał on dwie baszty półokrągłe, jedną od wschodu drugą od południa. W pierwszej z nich znajduje się sklepiona 16beczkowo izba pod nią ślady zasypanej gruzem piwnicy. Cały budynek zachował mury jedynie do drugiego piętra, sklepienia izb zawalone. W murach duże okna o formach renesansowych. Grubość murów około 1,5 m. Ze szkarp wspierających mur zachowały się jedynie dwie, jedna od strony północno-zachodniej, druga od południowo-wschodniej. Całość ruin znajduje się w złym stanie szczególnie północno-zachodni narożnik.
Stromym zboczem wzniesienia zbiegają Maciek z Józkiem.
17Skończyliśmy plan. A gdzież wyście byli przez ten czas?
– W grocie między skalami koło drzew, o widzisz tam. Nie byłem jeszcze w tak ciasnym korytarzu, myślałem, że już nie wyjdę, stamtąd.
– Czy rzeczywiście było aż tak ciasno?
– Ciasno! odzywa się Tadek. To była taka dziura żeby i pies nie wszedł.
– To po coście się łam pchali.
– Jak to po co? Żeby zobaczyć dokąd prowadzi. Ty byś może został, tuk samo byś tam wlazł.
– Bierzcie plecaki trzeba iść do Mirowa.
18– Mirów jest inny od Bobolic, spina obręcz murów i baszt. Coraz. mocniej świeci słońce. Coraz bardziej rozpala się jego błyskami zamkowej baszty szczyt.
– Tutaj się nie da wejść na górę. Popatrzcie, jaka stroma skała.
Biel kamienia biegnie prawie prostopadle do góry. Musimy wejść, wejdziemy na szczyt, wejdziemy na najwyższą grań zamkowych murów, na wieżę, w komnat szczerby:
Na wale zamkowym siedzą dwaj chłopcy.
– Którędy tutaj można wejść na górę.
– A tamtędy. Starszy brunatną zgrubiałą już od pracy ręką pokazuje na stromą skalę.
– Ale to trudno, bardzo trudno.
Pierwszy wchodzi Wiesiek, ręce chwytają się występów kamienia, szczelin pęknięć powoli pnie się w górę. Tu jest najgorzej. Chwile stają się jakieś długie, męczące. Wreszcie staje na szerszym występie, już koło muru.
– Zaczekajcie aż zawiążę.
Skałą spływa lina. Teraz wejść jest już łatwiej. Łatwiej to znaczy, że jest mniejsza możliwość znalezienie się tam na kamieniach pod skałą. Jeszcze trzeba wejść murem zamku do okna.
Dół wieży, zielona łąka chwastów, kamienne obramowania okien i znów gruzy. Oknem błyska słońce. Trzeba by już zejść, ale ociągamy się. To zejście w dół po stromej skale dobrze byłoby jeszcze odsunąć chociażby na pól godziny. Rozciągamy się na słońcu, na trawie wyrosłej z kamiennego 19sklepienia. Stąd nie widać biegnących ostrymi ciosami skał.
Zamek w Mirowie powstał mniej więcej w ty m samy okresie co i Bobolice a więc w XIII w. Odebrany w 1390 r. przez Władysława Jagiełłę Opolczykowi staje się zameczkiem myśliwskim a w 1985 r. przechodzi w ręce Myszkowskich, którzy go rozbudowują. Zniszczony zostaje przez Szwedów w XVII w. Zamek mirowski zbudowany z wapienia i w malej ilości cegły, wznosi się na stromej skale dwa kilometry od Bobolic. Całość w stylu gotyckim z przebidowaniami z okresu renesansu. Składa się z dwóch części, jednej położonej na wyższym poziomie, połączonych ze sobą. Otoczony od północnego-wschodu zach. murem obronnym ok. 1 m grubym łączącym się w kilku miejscach ze skalą. W jego części wschodniej znajdują się ślady bramy wjazdowej. Mur tworzy obszerny dziedziniec ze śladami zasypanej studni w części południowo-wschodniej. Wejście z dziedzińca do dolnej części zamku przypierającej od północy do skały znajduje się między dwoma mniejszymi skałami od zachodu. Dolna część zamku zachowała całkowicie ściany zewnętrzne, które łączą się szczytowymi ścianami z murami zamku górnego. Ściana wschodnia wzmocniona dwoma okrągłymi basztami i szkarpą. Liczne renesansowe obramowania okien. Dwoje odrzwi gotyckich, Ściany trzypiętrowe. Zamek górny posiada w rogu południowo zachodnim trzypiętrową basztę ze sklepieniem beczkowym, drugą przy ścianie wschodniej dochodzącą aż do podstawy zamku dolnego. Zachował podział wewnętrzny, dwie izby sklepione beczkowo, w ścianach liczne okna renesansowe. W częściach dolnych zachowały się szczątki belek stropu.

Jan Samek
III Państwowe Gimnazjum i Liceum im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie.
Obecnie: (II Liceum Ogólnokształcące im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie).

Otagowano , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.